Poniżej podano kilka przykładowych tematów do dyskusji, np. w wędrowniczym czy instruktorskim gronie, choć i młodsi z pewnością też dadzą sobie radę z tymi tematami. Możesz je wykorzystać podczas swoich zbiórek, spotkań instruktorskich (np. jako przerywnik czy ciekawy element „uświadamiający”).

Tematy te możesz wykorzystać podczas typowych form dyskusyjnych, czyli na przykład:

sądu nad poglądem – często zwierzaki można osadzić w roli „oskarżonego”, a uczestników podzielić na ich obrońców i oskarżycieli; warto przygotować uczestnikom dodatkowe materiały, które pomogą im się przygotować.

kuźnicy – podziel podane informacje na kolejne etapy, dodaj do nich pytania, które zadasz uczestnikom po każdym etapie; spróbuj przygotować je tak, by uświadomić uczestnikom wszystkie aspekty danego zagadnienia.

debaty oksfordzkiej – podobnie jak w przypadku sądu nad poglądem nie powinno być problemów z wykorzystaniem tych tematów do dyskusji.

sesji naukowej – to bardzo ciekawa forma pozwalająca na zgłębienie zaprezentowanych tematów, w tym przypadku przedstawione poniżej teksty mogą stanowić wstęp do takiej sesji, po której nastąpi podział na tematy, które opracują poszczególne zespoły.

A może kawiarenka? Wymiana myśli? Seminarium? Pomysłów jest wiele, a sposób wykorzystania poniższych informacji zależy tylko od Ciebie.

Poniższe opisy zawierają tylko podstawowe informacje na dany temat, często bardzo skrócone. Przygotowując się do dyskusji warto zgłębić temat, poszukać źródeł, które udostępnisz uczestnikom dyskusji itp.

Bóbr

Bóbr europejski to przykład zwierzęcia, które dzięki przemyślanym akcjom reintrodukcji i hodowli udało się uratować od zagłady. Na początku XX wieku jego światową populację szacowano na zaledwie 1200 osobników, by na początku XXI wieku osiągnąć liczebność ponad 1 mln. osobników.

Bobry przetrzebiono w Polsce (podobnie jak i w całej Europie) w wyniku polowań ze względu na ich skóry i mięso. Tuż po II Wojnie Światowej według szacunków liczebność bobrów w Polsce wynosiła zaledwie ok. 130 osobników. W chwili obecnej jego populację szacuje się na kilkadziesiąt tysięcy (ok. 80 tys. wg danych GUS z roku 2012).

Bobry to niestrudzeni inżynierowie, a ich zwiększająca się populacja staje się coraz bardziej odczuwalna dla ludzi. Bobry żerując w lasach sąsiadujących z ciekami wodnymi powodują szkody w uprawach leśnych. Budując tamy zdarza im się zalewać pola czy łąki. Bóbr nie odróżnia naturalnych cieków wodnych i nabrzeży od tych zbudowanych przez człowieka, przez co zdarza im się budować nory w wałach przeciwpowodziowych czy zmniejszać drożność kanałów melioracyjnych. Zabezpieczanie urządzeń hydrotechnicznych – np. przez stosowanie specjalnych siatek i zabezpieczeń – rodzi dodatkowe koszty.

Ale nie da się też przecenić pozytywnego wpływu bobra na otaczające środowisko. Jako jedno z niewielu zwierząt potrafi on zmieniać i przystosowywać środowisko do swoich potrzeb. Budowanie tam i spiętrzanie wody w ciekach powoduje poprawę stosunków wodnych w jej otoczeniu. Akumulują one dużą ilość wody i osadów. Tworzą nowe siedliska i nisze ekologiczne, przyczyniając się do poprawy warunków i rozwoju liczebności zarówno roślin, jak i zwierząt, w szczególności płazów, bezkręgowców i ryb, a te stanowią bazę pokarmową dla całego szeregu innych zwierząt. To prowadzi wprost do wzrostu różnorodności biologicznej w bezpośrednim otoczeniu tamy.

Czy działalność bobrów to jedynie szkody – zniszczone urządzenia hydrotechniczne, zalane łąki, powalone drzewa? Czy da się przeliczyć ich pozytywny wpływ na środowisko na pieniądze i wymierne korzyści dla ludzi? Jak rozwiązać ten problem i pogodzić interesy wszystkich stron? Spróbujcie przedyskutować i rozwiązać ten węzeł gordyjski zależności.

Łoś

W 2014 roku Ministerstwo Środowiska próbowało przywrócić odstrzał łosi na terenie Polski. Moratorium na odstrzał łosi wprowadzone zostało na początku lat 90 XX wieku, gdy jego liczebność w Polsce spadła prawie do zera.

Próbę przywrócenia odstrzału łosi argumentowano wzrastającą liczbą wypadków drogowych z udziałem tych zwierząt. Jednakże jeśli przyjrzymy się danym policji z 2013 r. na terenie całego kraju odnotowano zaledwie 170-180 wypadków określanych jako „najechanie na zwierzę”, przy czym chodzi tu o wszystkie zwierzęta, zarówno dzikie, jak i domowe. Porównując populację łosia chociażby z populacjami dzika czy jelenia, można się jedynie domyślać, jak znikomy procent tych wypadków faktycznie był z udziałem łosi.

Pikanterii całej sprawie dodaje fakt, że nie ma w chwili obecnej żadnych wiarygodnych danych i szacunków dotyczących liczebności populacji łosi w Polsce. Problem stanowi podanie wiarygodnej metody pozwalającej na oszacowanie liczebności łosi – standardowe metody stosowane w przypadku np. jeleni, jak pędzenia czy dane uzyskiwane od leśniczych nie mają tu zastosowania, gdyż łosie bardzo często migrują. Obecnie Ministerstwo Środowiska twierdzi, że mamy ok. 13 tys. sztuk łosi w Polsce, czym również argumentowano przywrócenie polowań, jednakże w 2012 roku to samo ministerstwo szacowało liczebność łosia na 16 tys. i wówczas podkreślano konieczność jego dalszej ochrony.

Kolejnym aspektem całej sprawy są badania (głównie szwedzkie, gdzie wypadków z udziałem łosi jest naprawdę dużo), które wykazały, że ze względu na migracyjny charakter tego zwierzęcia odstrzały nie poprawiają bezpieczeństwa na drogach praktycznie w ogóle. Te same badania wskazują, że jedną z najskuteczniejszych metod zmniejszających liczbę wypadków z udziałem zwierząt, w tym łosi, jest… systematyczne odkrzaczanie poboczy poprawiające widoczność na drodze.

Za odstrzałami łosi lobbują silnie myśliwi i leśnicy (warto zaznaczyć, że wiceministrem środowiska w chwili podejmowanych prób przywrócenia polowań był czynny myśliwy). Ci ostatni wskazują na szkody czynione w lasach przez łosie (zgryzają one młode pędy drzew na nasadzeniach). Jednakże odszkodowania, jakie Skarb Państwa wypłaca (np. rolnikom) z tytułu szkód poczynionych przez łosie jest nieporównywalnie niewielki, w stosunku do np. wpływów z tytułu tzw. turystyki łosiowej (w samym tylko rejonie Biebrzy wartość turystyki związanej w dużej mierze właśnie z łosiami szacuje się na ponad 6,5 mln. zł rocznie).

Plany ministerstwa spotkały się z bardzo dużym sprzeciwem społecznym. Wątpliwości co do argumentacji potrzeby przywrócenia polowań wyrażały zarówno środowiska naukowe, organy ochrony środowiska (np. dyrekcja Biebrzańskiego Parku Narodowego), organizacje ekologiczne, jak i zwykli, „szarzy obywatele”. Spontanicznie w sieci i portalach społecznościowych zaczęły pojawiać się akcje w stylu „Nie zabijajcie nam łosi”, petycje do ministerstwa itp. Ostatecznie ministerstwo wycofało się tymczasowo z planów przywrócenia polowań.

Kto powinien decydować o gospodarowaniu naszym narodowym dziedzictwem, jakim jest dzika przyroda? Czy takie decyzje powinny być podejmowane bez poprzedzających je badań naukowych? Czy w ministerstwie środowiska powinien zasiadać czynny myśliwy, leśnik, ekolog? Czy przykłady takich spontanicznych akcji, jak ta w obronie łosi (bądź niedługo później kolejna w sprawie nieprawidłowości w Parku Narodowym Ujście Warty) pokazuje, że w naszym społeczeństwie poziom świadomości ekologicznej wzrasta, czy to tylko owczy pęd i moda, bo przecież „łosie są cool”?

Wilk, ryś

oraz jeleń, łoś, sarna, dzik. Ekosystem to nie pojedyncze zwierzęta, to siatka zależności, której nadal do końca nie rozumiemy.

Wilk ma w powszechnej świadomości niezwykle złą reputację. Począwszy od bajek w rodzaju „Czerwonego Kapturka”, a skończywszy na historiach opowiadaych przez hodowców zwierząt o „stadach wilków zabijających dziesiątki zwierząt dla przyjemności”. Istnieją też całkiem bzdurne opowieści o wilkach zagryzających dzieci w bieszczadzkich wioskach. Doniesienia o wilkach w mediach są często przesycone strachem, szczególnie gdy dotyczą terenów, na które wilki obecnie powracają dzięki powoli odbudowującej się populacji. Tam, gdzie wilka nie widziano przez dziesiątki lat, obecnie jego pojawienie się wywołuje niepokój.

Nie da się zaprzeczyć, że wilk to groźny drapieżnik. Ale czy faktycznie groźny dla ludzi, bądź zwierząt hodowlanych? Czy przy obecnym stanie populacji dzikich kopytnych, raczej nieliczne wilki faktycznie nam zagrażają?

Wilki i inne duże drapieżniki pełnią w ekosystemach niezwykle istotną funkcję, polegającą przede wszystkim na regulacji liczebności i stanu zdrowia populacji dużych roślinożerców (jeleni, saren, dzików itp.). Teoretycznie ich rolę zastępują myśliwi, jednakże jest to tylko pozorne zastąpienie. Myśliwi nie są w stanie regulować stanu zdrowia zwierząt, na które polują (zresztą, kto widział na ścianie myśliwego trofeum chorego bądź starego jelenia?). Nie towarzyszą też zwierzętom, na które polują, na co dzień w ich naturalnym środowisku, przez co nie zmieniają ich zachowań w sposób stały. Kolejnym aspektem jest kwestia dokarmiania. Koła łowieckie prowadzą stałą politykę dokarmiania dzikiej zwierzyny, często pokarmem, który nie jest naturalny dla tych zwierząt (kukurydza, buraki, ziemniaki, inne warzywa), a potem udają „zdziwionych”, gdy zwierzęta wychodzą na pola w poszukiwaniu tego samego, łatwego pokarmu, do którego zostały przyzwyczajone. Dokarmianie w okresie zimowym pozwala przetrwać cięższy, zimowy okres zbyt dużej liczbie osobników (przecież trzeba mieć do czego strzelać, prawda?), przez co jest ich zbyt wiele – więcej, niż jest w stanie pomieścić dane siedlisko. To sprawia, że zwierzyna zaczyna szukać pokarmu gdzie indziej – na przykład na polach.

Eksperymenty pokazują, że w takich sytuacjach rola dużych drapieżników jest niezastąpiona. Bardzo ciekawie obrazuje to przykład reintrodukcji wilka w Parku Yellowstone. Po ponad 70-letniej nieobecności wprowadzono tam wilki w 1995 roku. Ze względu na brak naturalnych drapieżników, populacja jeleni w parku, pomimo wysiłków człowieka poprzez np. odstrzał, osiągnęła stan, w którym zredukowały one poziom wegetacji roślinnej praktycznie do zera. Duże, niezalesione obszary parku zostały zredukowane do roli pastwisk dla jeleni, na których rośnie co najwyżej trawa.

Jednakże po wprowadzeniu niewielkiej liczby wilków sytuacja się zmieniła diametralnie. Oczywiście, pierwszym bezpośrednim skutkiem tej reintrodukcji było zabicie przez wilki kilku jeleni (nieistotna liczba w stosunku do całości populacji). Jednakże dużo bardziej istotnym była radykalna zmiana zachowania jeleni – zaczęły one unikać otwartych przestrzeni, na których mogły zostać łatwo osaczone przez wilki, stały się ostrożniejsze. Praktycznie natychmiast te obszary parku zaczęły się regenerować – zaczęły powracać tam nie spotykane od dawna gatunki roślin, pojawiły się krzewy i młode drzewa. Na niektórych z tych obszarów wysokość drzew (nie zgryzanych przez jelenie) zwiększyła się pięciokrotnie w zaledwie 6 lat.

Dotąd nagie brzegi rzek szybko zaczęły porastać lasy. Oczywistym skutkiem tego było umocnienie brzegów i zmniejszona erozja, jednakże miało to również inny skutek: powróciły na te tereny ptaki oraz inne zwierzęta, głównie bobry i niewielkie zwierzęta, dla których pojawiły się nowe siedliska. Bobry to również niestrudzeni inżynierowie środowiska – dzięki tamom i rozlewiskom przez nie tworzonym zaczęły pojawiać się inne zwierzęta i rośliny, dla których pojawiły się również odpowiadające im nisze ekologiczne.

Takie oddziaływanie, płynące ze szczytu łańcucha pokarmowego w dół, aż po zmianę biegu rzek, nazwano kaskadą troficzną. Nie ma się co łudzić, że my, ludzie, jesteśmy w stanie zastąpić tę rolę dużych drapieżników, które usunęliśmy ze środowiska.

W jaki sposób budować świadomość tych procesów w społeczeństwie? Jak prowadzić reintrodukcję dużych drapieżników w odpowiedzialny sposób? Jak to pogodzić z antropopresją coraz liczebniejszej populacji ludzkiej? Czy programy takie jak „Rewilding Europe”, czy chociażby próby reintrodukcji rysia w Polsce, to przyszłość naszych działań prośrodowiskowych?

Więcej na temat:

F. Mowat – Nie taki wilk straszny

Life and human coexistence with large carnivores (raport Komisji Europejskiej) – http://ec.europa.eu/environment/nature/conservation/species/carnivores/pdf/life_and_human_coexistence_with_large_carnivores.pdf

http://ec.europa.eu/environment/nature/conservation/species/carnivores/conservation_status.htm

TED talks:

Jak wilki mogą zmienić bieg rzek. (reintrodukcja wilka w Yellowstone)

http://blog.ted.com/2014/02/18/video-how-wolves-can-alter-the-course-of-rivers/

For more wonder, rewild the world

http://www.ted.com/talks/george_monbiot_for_more_wonder_rewild_the_world

Rewilding Europe Programme

http://www.rewildingeurope.com

Kontrowersje wokół reintrodukcji rysia

http://pracownia.org.pl/dzikie-zycie-numery-archiwalne,2120,article,2573

Projekt: „Opracowanie krajowych strategii gospodarowania wybranymi gatunkami zagrożonymi lub konflikotwymi”

http://gatunki.sggw.pl

Żuraw

Ptaki, szczególnie duże ptaki oraz ptactwo wodne, są częstym przedmiotem polowań. Gęś białoczelna i zbożowa, łyska, jarząbek, krzyżówka, cyraneczka… to tylko część z dość długiej listy gatunków, na które w chwili obecnej można polować. Problemem jest jednak fakt, że gatunki te często są mylone z innymi, rzadkimi i podlegającymi ochronie. Polowania na ptactwo, szczególnie ptactwo wodne, odbywają się często na tzw. noclegowiskach, w warunkach niedostatecznej widoczności (o świcie lub zmierzchu), bądź nad wodą, w szuwarach (w przypadku ptactwa wodnego), gdzie strzela się często szybko i automatycznie do ptaków podrywających się do lotu z tafli wody. W takich warunkach trudno jest odróżnić skutecznie gatunek łowny od chronionego. Krzyżówki mogą być mylone z chronionymi krakwą lub płaskonosem, czernica z chronionymi ogorzałką lub podgorzałką, głowienka z hełmiatką, cyraneczka z cyranką, itd. Giną również chronione gatunki gęsi: krótkodziobej, małej, bernikli białolicej i berniki rdzawoszyjej. Dodatkowo rozróżnienie utrudnia fakt, że wiele z tych gatunków ptaków porusza się naprawdę szybko (kaczki nawet do 70 km/h).

Anas_querquedula,_Llobregat_Delta,_Barcelona_6 Common_Teal_(Anas_crecca)_near_Hodal,_Haryana_W_IMG_6509

[Zdjęcie: Samica cyranki (gat. chroniony) i samica cyraneczki (gat. łowny) – czy jesteś w stanie je odróżnić? A teraz wyobraź sobie, że masz je odróżnić w locie, o świcie, we mgle unoszącej się nad stawem… Źródło: Wikimedia Commons.]

Ponadto w polowaniu na ptaki używa się naboi śrutowych. Nabój taki składa się z dużej liczby niewielkich kulek śrutu (zazwyczaj ołowianych), które wystrzeliwane są z grubsza w kierunku celu. W cel trafia najwyżej kilka, reszta pozostaje w środowisku. Szacuje się, że w Polsce w ten sposób w ciągu roku wprowadzane jest do środowiska od 300 do 600 ton (!) ołowiu. To więcej, niż do środowiska wprowadzają spaliny samochodowe. Przypomnijmy, że ołów jest substancją niebezpieczną, powoduje chorobę zwaną ołowicą, problemy neurologiczne i immunologiczne. Ponadto kumuluje się na kolejnych etapach łańcucha pokarmowego.

Jednakże sprawa polowań na ptaki ma jeszcze dwa aspekty. Pierwszym z nich jest bażant – obecnie dość powszechny gatunek łowny w Polsce. Jednakże nie jest to gatunek natywny dla naszych terenów, został on sprowadzony z Azji i wprowadzony właśnie ze względu na walory łowne (szacuje się, że mogło to nastąpić już w XI wieku). Dziś nie wiadomo, jak traktować ten gatunek, z jednej strony nie jest on gatunkiem rodzimym, z drugiej strony przez tyle wieków obecności dobrze wkomponował się w lokalny krajobraz, działając również na korzyść człowieka (tępiąc szkodniki).

Kolejnym aspektem są polowania na ptactwo migrujące (takim ptactwem u nas jest wiele gatunków gęsi – są w Polsce obecne jedynie podczas swych wędrówek z północnych siedlisk na południowe zimowiska). Odwróćmy trochę sytuację. Gatunkiem, który niezwykle kojarzy się z Polską i u nas nikt nawet nie pomyśli o polowaniu na nie, jest bocian biały. Szacuje się, że w Polsce żyje (ma obszary lęgowe) nawet 1/4 ŚWIATOWEJ (!) populacji tego ptaka. Jednakże dość powszechnie poluje się na te ptaki w rejonie Morza Śródziemnego (Cypr, kraje bliskiego wschodu, czasem również Francja i Hiszpania) w okresie, gdy migrują one do Afryki na zimowiska – tam polowania na te ptaki są czasem wielowiekową „tradycją”. Ten problem dotyczy również wielu innych gatunków migrujących, nie tylko ptaków (patrz: próby ochrony motyli monarcha w Ameryce Północnej i Środkowej). Gatunki, które w niektórych krajach są pieczołowicie chronione i wkłada się sporo wysiłku i pieniędzy w utrzymanie ich populacji, w innym kraju stanowią przedmiot polowań i giną w czasie swoich dorocznych wędrówek. Ochrona tych gatunków w takiej sytuacji staje się kwestią międzynarodową, a pewne szanse daje tu ujednolicone prawo Unii Europejskiej. Jednakże ze względu na różne interesy narodowe, negocjacje takich ujednoliconych przepisów nigdy nie są łatwe. Smaku całej sprawie dodaje fakt, że na komisarza ds. środowiska Unii Europejskiej w 2014 r. powołany został przedstawiciel z Cypru, który już na początku sprawowania swego urzędu zapowiedział rewizję „niesprawiedliwego dla Cypru” prawa związanego z ochroną ptaków wędrownych.

Czy powinniśmy całkowicie zakazać w Polsce polowań na ptaki? A jeśli nie, to jak chronić gatunki często mylone z gatunkami łownymi? Jak chronić ptactwo migrujące? Jak inaczej ograniczyć wprowadzanie ogromnych ilości ołowiu do środowiska, niż właśnie przez zakaz polowań z użyciem śrucin? Czy ochroną powinno się objąć również bażanta, który nie jest gatunkiem rodzimym? Jak chronić zwierzęta migrujące? Czy Unia Europejska powinna wywierać wpływ na inne kraje (jak np. Liban), by zaprzestały polowań na „nasze” ptaki?

Więcej na temat:

Koalicja „Niech Żyją”: http://niechzyja.pl – w szczególności wniosek do MŚ o ochronę gatunkową 13 gatunków ptaków wraz z uzasadnieniem i źródłami.

Thomas V.G., Guitart, R. 2010, International Update Report on Lead Poisoning in Waterbirds. 2001. AEWA

Giana 2004. Raport Komisji Europejskiej

Mateo et al. 2001. Lead poisoning in the globally threatened marbled teal and whiteheaded duck in Spain. Environ. Toxicol. Chemistry 20: 2860-2868

http://pracownia.org.pl/aktualnosci,1163

Niedźwiedź

Odczarować pluszowego misia

W 2007 roku 4 turystów zakatowało ok. 2-letniego niedźwiadka. Tłumaczyli się, że zostali przez niego zaatakowani, gdy próbował dobrać im się do zawartości plecaków. Jednak późniejsze śledztwo wykazało, że „atak” był bezpośrednią konsekwencją tego, iż turyści zaczęli karmić niedźwiadka kanapkami. Pracownicy Tatrzańskiego Parku Narodowego twierdzą, że niedźwiadek w tym wieku (ważący ok. 40 kg i będący wielkości średniego psa) nie mógł atakować, co najwyżej był namolny dopraszając się o kolejne kanapki, co zapewne wystraszyło turystów.

Wszyscy mamy w pamięci bajki o misiu Yogim, który w Parku Yellowstone okradał turystom koszyki piknikowe. Jednakże prawdziwe niedźwiedzie to nie misie z dziecięcych bajek, lecz dzikie zwierzęta, które rządzą się swoimi prawami i potrafią być niebezpieczne, jeśli obchodzimy się z nimi w sposób nieumiejętny.

Jak odczarować z powszechnej świadomości obraz pluszowego misia? Jak uświadomić ludziom, że niedźwiedzie to dzikie i niebezpieczne zwierzęta, nie demonizując ich jednocześnie i nie podsycając strachu przed dużymi drapieżnikami?

Kruk

W ostatnich latach obserwuje się coraz bardziej niepokojący spadek liczebności małych i średnich ptaków, w szczególności wróbli i kuropatw. Mechanizm tego spadku do dziś nie jest znany, jednakże dość szybko winowajcą takiego stanu rzeczy okrzyknięto kruka (i inne krukowate, włącznie ze srokami). Faktem jest, że zarówno kruk, jak i inni jego krewniacy są w większości ptakami wszystkożernymi, a wyjadanie z gniazd piskląt innych ptaków oczywiście się zdarza. Czy jednak można mówić już o niepokojącej skali tego zjawiska?

Środowiska myśliwskie – ze względu właśnie na spadek liczebności kuropatw – zaczęły nawoływać do zniesienia form ochrony kruka i umożliwienia odstrzału tych ptaków. Mimo że żadnych zmian legislacyjnych w tym temacie nie poczyniono, można znaleźć w internecie masę doniesień o znalezionych zastrzelonych z broni śrutowej krukach. Biorąc pod uwagę fakt, że legalnie taką broń w Polsce mogą posiadać praktycznie tylko członkowie kół myśliwskich, wniosek nasuwa się sam.

Niedawno opublikowane wyniki badań [1] stwierdzają jednoznacznie, że kruki nie odpowiadają za tak drastyczny spadek populacji małych i średnich ptaków. Co zatem sprawia, że w ostatnich latach coraz mniej widujemy wróbli, mazurków czy kuropatw? W jaki sposób informować i edukować ludzi o zależnościach w świecie przyrody, by nie dochodziło do „samosądów”, na których cierpi właśnie tylko i wyłącznie dzika przyroda? Jak pozbyć się z ogólnej świadomości ludzkiej wielu mitów na temat dzikiej przyrody, które pod pozorem jej ochrony doprowadzają do często nienaprawialnych szkód? Czy w Polsce brakuje organu, który w sposób metodyczny, naukowy i przede wszystkim systematyczny zająłby się badaniem stanu dzikiej przyrody?

Literatura:

[1] C.F. Madden, B. Arroyo, A. Amar, A review of the impacts of corvids on bird productivity and abundance, IBIS International Journal of Avian Science, 2014, vol. 157 issue 1, pp. 1-16

http://onlinelibrary.wiley.com/enhanced/doi/10.1111/ibi.12223/